RADOŚĆ PRZEŻYWANA WSPÓLNIE JEST MNOŻONA
Ponad rok temu wylądowałem pierwszy raz w Longyearbyen i rozpocząłem odkrywanie tej części Arktyki. Przepiękną, pełna wrażeń podróż po Svalbardzie. A jednak pomimo odwiedzana niesamowitych miejsc, spotkań z cudownymi zwierzętami ta wyprawa była w swej istocie uboga…
W jednej ze swoich piosenek Andrzej Korycki zaśpiewał: życie jest jak rejs i cóż istotne dokąd gnasz, lecz najważniejsze w odpowiedniej być załodze. I jak tu nie przyznać mu racji. W gnaniu dookoła Spitsbergenu, w tym szaleńczym rejsie towarzyszyła mi wspaniała załoga złożona z przyjaciół i znajomych. Czułem się pewnie i tak jak oni obdarzyli mnie zaufaniem tak samo mogłem polegać na nich. Jednakże kiedy kilkukrotnie zatrzymywaliśmy podróż zauroczeni miejscem, wydarzeniami, kiedy czas się zatrzymywał – we wszystkich tych momentach brakowało mi mojej żony.
I wtedy już wiedziałem, że w następną podróż po spitsbergenowej krainie pojedzie ze mną. I że to dla niej będę odkrywał pod nie zachodzącym przez całą dobę słońcem najpiękniejszą część świata. Że chwile po tym jak przy burcie dostrzegę wyłaniającego się wieloryba będę patrzył czy ona również go widzi. Będę obserwował jak wielkie wrażenie robi na niej cielący się lodowiec, dzień polarny, kolonia morsów, piękno każdego z miejsc.
Tak. Wylądowaliśmy właśnie w Longyearbyen, samolot ma jeszcze ciepłe silniki, tak jak ciepłe są te właśnie zapisane słowa. Emocje, spełnienie, radość i odpowiedzialność. I mogę sobie na fb żartować o przepuszczaniu kobiet przodem w krainie niedźwiedzia polarnego, ale tak naprawdę ta podróż jest dla Was – moi bliscy. Dla Ciebie Żono, dla Was moi przyjaciele i znajomi oraz Wy wszyscy, którzy mi zaufaliście i pozwoliliście zabrać się w wyjątkowy rejs na pokładzie jachtu Azimuth. Niech ta radość się pomnoży, a kiedy wrócicie do domów ostrożnie opowiadajcie o tym czego tu doświadczyliście …
Uważajcie, Spitsbergen jest niebezpieczny. Jeśli ruszacie po nim samotnie to może Wam kazać wrócić z bliskimi. Tak jak ja wrócę tu z moją czwórką dzieci. Czy ktoś w to wątpi?
Ps. Nasza trwająca 3 doby podróż to ciągle przebywanie w grupie ludzi. Zaczynaliśmy od wyletnionych turystów w Warszawie i Rydze lecących wszędzie oprócz Północy. W Oslo w siatce połączeń już więcej procentowo lotów było na w kierunku bieguna. Nasz samolot z ładowaniem w Tromso zostawiał troszkę niedomówień, no tak, Tromso to już północ, ale przecież nie Arktyka. Ale ci wszyscy którzy polecieli dalej wiadomo, że za cel obrali Svalbard. I chyba wszyscy na podkładzie samolotu czuli tą jakąś wyjątkowość, wybranie, elitarność. Nawet stewardesy, które nie wciskają nikomu żadnych produktów, a w zamian częstuje kawą i herbatą bez ograniczeń.
Kto jednak z pasażerów odważy się na pokładzie jachtu ruszyć na podbój Północy…