POZOSTAŁOŚCI PO ROSJANACH
Duża liczba turystów odwiedza Spitsbergen. Najczęściej przy pomocy statków pasażerskich, które robiąc wycieczki po Norwegii, zahaczają również o Longyearbyen. Turyści schodzą na ląd, oblegają sklepy z pamiątkami i wracają, mając przekonanie, że Spitsbergen jest zaliczony. A to nie o to tu chodzi – wiem, bo widziałem…
Są turyści, którzy na trochę dłuższy czas przylatują tu samolotem. Robią trekkingi po okolicy, wsiadają na miejscowe promy, na 1-2 dniowe objazdy. Już wiedzą na temat trochę więcej, przynajmniej w zakresie Isfjordu. I płacą za to naprawdę duże pieniądze.
Odrębną grupą są żeglarze, ci w zależności od czasu potrafią zapuścić się w wiele dzikich miejsc i posmakować tego co tu naprawdę jest piękne.
Dla mnie Longyearbyen jest przytłaczający, nie jest atrakcyjnym miejscem, można wysiadając z samolotu powiedzieć: łoł, jestem na krańcu świata – tylko na ile to wystarczy?
Dlatego tak szybko jak mogliśmy, wypłynęliśmy dalej.
Pyramiden – była radziecka miejscowość górnicza powstała, aby wydobywać węgiel z pobliskich gór. Stała atrakcja większości wycieczek nie była dla nas oczywistym punktem trasy. Ale tuż obok, w fiordzie Adolfbukta rozłożył się lodowiec Nordenskioldbreen, więc stosunkowo łatwo doszliśmy do kompromisu, mając na myśli upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. O lodowcu pisać nie będę, znów był piękny, znów podeszliśmy blisko, znów nas zachwycił – czyli standard 😉 .
Ale Pyramiden wymaga przynajmniej kilka zdań opisu. Bo jest to inny świat, z pomnikiem Lenina na środku. Ktoś te ponad 100 lat temu wymyślił, że będzie wydobywać tu węgiel, a gdy Związek Radziecki nabył prawa do tego miejsca, postanowił ze względów propagandowych uczynić z Pyramiden perełkę, najbardziej wysuniętą na północ osadę górniczą. I wziął się za realizację pomysłu z rozmachem budując osadę, która mieściła momentami 1000 osób. Kopalnia, port, bloki mieszkalne, plac defilad, na który przywieziono najlepszą ziemię z Ukrainy, dzięki czemu rośnie do dziś unikatowa w tym miejscu trawa, no i duży basen pływacki. Dwuletni pobyt w tym miejscu był nagrodą dla najlepszych górników.
No i Pyramiden został kolejnym symbolem nierentownego wymysłu radzieckich ideologów, który musiał w końcu upaść, co nastąpiło ostatecznie w 1998 r. W ostatnich latach zaczął się odradzać jako atrakcja turystyczna, a część byłych budynków mieszkalnych została przekształcona w hostele.
Nasza wycieczka po tym miejscu trwała 2-3 godziny, od nieczynnych instalacji portowych, przez fragmenty kopalni i budynki mieszkalne, do centralnego placu na którym stał pomnik z popiersiem Lenina. Lenin swój wzrok nadal czujnie kierował w stronę kopalni, ale zamiast pracujących górników mógł jedynie dostrzec wyżerające specjalną trawę stadko reniferów. Ot – taki chichot historii.
A my ruszyliśmy dalej – w kierunku Nordfjorden, gdzie czekał na nas kolejny zestaw lodowców. Pięknych – ale to tu już standard. 😉