Reine (Hamnøy) - Nusfjord - Henningsvær - Trollfjorden - Svolvær
Dzień spędzamy w Reine. Ta niewielka rybacka osada uznawana jest za symbol Lofotów, a tutejsze widoki pojawiają się na pocztówkach i tysiącach zdjęć turystów odwiedzających Lofoty.
Udajemy się na trekking po okolicy. W zależności od warunków i pogody możemy wspiąć się na Reinebringen, skąd rozpościera się najpiękniejsza panorama Lofotów lub udać się na 3-4 godzinny trekking po najpiękniejszych miejscówkach fotograficznych, w tym do położonej obok osady Hamnøy. Jeśli będziemy mieli ochotę udamy się do jednej z restauracji spróbować norweskich specjałów. Nocą kolejna szansa na zorze.
Następnego dnia ruszamy dalej, obieramy kierunek na północny-wschód i przepływamy do Nusfjord, jednej z najmniejszych, uroczych wiosek rybackich, w całości będącej pod patronatem UNESCO ze względu na swe położenie i tradycyjną architekturę. Niewielki, płytki i ciasny fiord, w którym znajduje się drewniane nadbrzeże to miejsce jedynego postoju w Nusfjord. Możemy tam stanąć tylko przy korzystnych warunkach pogodowych. Jesteśmy tu najczęściej kilka godzin, pływy morza sprawiają, że jest to niewygodne miejsce do dłuższego postoju. Ale nam wystarczy ten czas, aby zwiedzić tę niewielką osadę oraz zrobić piękne zdjęcia w kilku punktach.
W dalszej kolejności udajemy się do oddalonego o nieco ponad 20 mil morskich Henningsvær – malowniczego miasteczka umieszczonego na wyspach, poprzecinanego kanałami, co przywodzi na myśl Wenecję. Wpływamy w wąski kanał otoczony tradycyjną norweską zabudową. Zwiedzanie Henningsvær zajmuje kilka godzin, spacerujemy po miasteczku oraz odwiedzamy słynne boisko piłkarskie ulokowane na krańcu wyspy, otoczone wodami morskimi. Zostajemy tu na noc.
Następnego dnia ruszamy do Trollfjorden, jednego z najważniejszych punktów naszego programu. Trollfjorden to zapierający dech w piersiach głęboki fiord otoczony strzelistymi, często ośnieżonymi górami do którego wiedzie wąska, skalna brama utworzona przez kilkusetmetrowe strome góry, z których spływają wodospady. To naprawdę trzeba zobaczyć i przepłynąć przez tę niesamowitą bramę. W środku czeka prawdziwy koniec świata. Zaokrąglony fiord z niewielkim pomostem na końcu, przy którym chcemy się zatrzymać. Tu można przynajmniej na jakiś czas zapomnieć o wszystkim, oderwać się od cywilizacji, tym bardziej, że nie ma tu zasięgu komórkowego, i prawdziwie odpocząć. Zostajemy na noc, a następnego dnia udajemy się na trekking. Ponownie od warunków pogodowych zależy, dokąd uda się nam dotrzeć. Planem maksymalnym jest Trollfjordhytta i położone w górach na wysokości 400 metrów n.p.m malownicze jeziorko. Trekking jest mozolny, ale z każdym metrem zdobytej wysokości otwierać się będzie przed nami wspaniała panorama na fiord, nawet jeśli nie przejdziemy całej trasy.
Po powrocie i posiłku płyniemy w stronę Svolvær, po drodze próbujemy złowić ryby oraz wypatrzyć orły, które mają tu swoje gniazda.
Svolvær to „stolica” Lofotów. To liczące 5 tysięcy mieszkańców miasteczko jest namiastką cywilizacji. Są tutaj restauracje, sklepy, muzea. Jeśli wystarczy nam czasu – zrobimy trekking w kierunku Svolværgeita. Trasa na szczyt nie jest łatwa, bardzo stroma i wymagane są liny oraz standardowe wyposażenie do wspinaczki. Po drodze podziwiamy piękne panoramy na okoliczne góry i fiordy, a na końcu 150-metrowy granitowy szczyt Svolværgeita. Góra zwieńczona jest dwoma „kozimi” rogami, oddalonymi od siebie o 1,5 m. Niektórzy za punkt honoru obierają sobie przeskoczenie z jednego rogu na drugi, relacjonując później, że podczas skoku zobaczyć można przykościelny cmentarz.