Moja wielka wyprawa — Blog Archive » Men of Sea
31 sierpnia 2018

Moja wielka wyprawa


Kasia

PEREŁKA WŚRÓD SETEK POMYSŁÓW

Publikujemy wpis uczestniczki naszej wyprawy – Kasi: Spitsbergen … moja wielka wyprawa, taka perełka wśród setek pomysłów na kolejne włóczęgi. Pomyślałam, że nadciągająca czterdziestka to wręcz idealny czas, by spełnić TAKIE marzenie. Moje serce skradła wizja rejsu na kraniec świata, do granicy lodu, za wielorybami…


Teraz tak siedzę i wspominam ostatnie dwa tygodnie, ten mój wspaniały czas i ten kawałek świata, w którym naprawdę czułam, że jestem we właściwym miejscu. Przed samym rozpoczęciem wyprawy nachodziły mnie wątpliwości, czy podołam, czy nie przeliczyłam swoich możliwości, gdyż dotychczas robiłam głównie za balast 😉 … a potem weszłam na pokład, który stał się moim bujającym domem i poznałam ludzi, którzy stali się mi bliscy, z którymi staraliśmy się stworzyć załogę. Wszelkie rozterki odeszły i popłynęłam w rejs ku lodom Północy…
Wczoraj moja Przyjaciółka napisała mi, że jestem z innej gliny (mam dodać, iż głównie w kwestii braku choroby morskiej, ponieważ Ją mdli na samą myśl 😜). Całkiem możliwe, gdyż wszystkie nabyte sińce i obolałe mięśnie, sprawiają, że jestem szczęśliwa, bo wiem, iż dawałam z siebie ile mogłam. Było zimno, ale sądziłam, że będzie dużo gorzej, a nie nałożyłam, nawet termicznych majtek 🤪.. było intensywnie, ale czy nie dalibyśmy rady więcej… pewnie, że byśmy dali 😁. Niekiedy dopadało nas zmęczenie, lecz stado białych wielorybów, bądź wylegujące się niedźwiedzie, szybko stawiały nas na nogi 😏.
Dzięki tej wyprawie, poznałam niesamowity odcień błękitu, zamknięty w bryle zamrożonej wody, przeszywający dźwięk „cielącego się” lodowca i upajający bezkres oceanu, na który doprowadziło nas stado delfinów. Stojąc za sterem (serio, serio … dali mi do ręki ster 😎 ), czułam niesamowitą radość z każdej fali, która rozbijała się o nasz dziób, z każdego spotkanego maskonura, za którym nie wolno mi było popłynąć, a i tak próbowałam ☺😍 (tak, tak … to są właśnie te wężyki w śladach jachtu 😏), z tego, że jest mi dane to wszystko przeżyć. Spotkaliśmy bieługi, białe niedźwiedzie, polarne liski, wściekłego renifera, skaczące delfiny, olewające nas morsy, przemykające foki i chyba „ślepego” wieloryba … a no i był jeden Czerwony Niedźwiedź, ale… co było w Barentsburgu zostaje w Barentsburgu 😉 …
Załoga… jedenaście plus Kapitan… jak zgrać taką ekipę? Pytanie takie, można z pewnością kierować tylko do Marka. Jak być członkiem załogi jachtu, gdzieś na arktycznych wodach, gdy masz świadomość, jak niewiele wiesz, zaś każda kolejna wachta tylko potwierdza ogrom twoich braków? Trudne, ale jednocześnie przyswajasz masę nowych informacji, które dają ci okruchy nadziei, że może nie będziesz tak totalnie beznadziejna.

Dzięki Kapitanie 🙂 … Marek byłeś niezmordowany i potrafiłeś zarazić mnie, szczura lądowego, morzem i Spitsbergenem.
Dzięki Załogo Weronika, Wiktoria, Natalia, Kasia, Jacek, Jarosław, Marek, Ewa i obie wspaniałe Agaty 🙂 … że czułam się częścią ekipy… starałam się odwdzięczyć najlepiej, jak mogłam 😍…

Czy wrócę tam jeszcze? Nie ma innej opcji…

Kasia